5 moich powieści Karola Maya

Ostatnio w książkowej blogosferze pojawiły się teksty o powieściach, które czytałem przed laty. Pojawiały się one tu i ówdzie, ale w końcu kiedy przeczytałem na blogu Wielki Buk o Trzech muszkieterach Dumasa ojca, postanowiłem powspominać. Książki z gatunku płaszcza i szpady czytałem oczywiście z wypiekami na twarzy, ale najważniejszy był jednak Dziki Zachód. A konkretnie Old Shatterhand, bo Winnetou to jednak zbyt wielki autorytet jak na moje skromne możliwości. Nie mam pojęcia, czy dziś dziesięciolatkowie czytują jeszcze te książki, starszym chłopcom po trzydziestce na pewno przypomni się to i owo. Dziewczynkom zresztą też,  jak sądzę.

Karol May napisał tych książek kilkadziesiąt, w swoim czasie przeczytałem co najmniej dwadzieścia z nich, ale moje ulubione, czytane po kilka razy, były mniej liczne. Wybrałem pięć spośród nich, kolejność jest raczej chronologiczna, odwzorowuje czas, w jakim je poznałem. Albo raczej taka, jak mi się to dziś wydaje, że było.

Winnetou

Klasyk klasyków. Wydaje mi się, że przeczytałem tę książkę jako pierwszą, ale pewnie tak nie było. Na pewno pamiętam lekturę komiksu na podstawie książki. No i w rodzinnym domu nadal stoi trzytomowe wydanie, kupione przeze mnie za bodajże 50 tysięcy, gdzieś około 1992 roku. Tyle o tym.Karol May, Winnetou

Fabuła pewnie jest dość dobrze znana. Oto bezrobotny młody człowiek godzi się na wyjazd na Dziki Zachód jako mierniczy wytyczający trasę przyszłej linii kolejowej. Początkowo jest wszystko w porządku, potem okazuje się jednak, że praca jest niebezpieczna. Indianie atakują pracujących, a większość białych nie ma skrupułów, dochodzi do coraz większej liczby konfliktów. W rezultacie przegrywają z Indianami, którzy również są skłóceni ze sobą. Młody bohater cudem ratuje życie, pojawia się też indiańska dziewczyna, nasz bohater zdobywa doświadczenie i uznanie, nawet własny przydomek. W końcu pojawia się sam Winnetou, który ze swoim białym bratem, Old Shatterhandem, stworzą parę walczącą o sprawiedliwość. Trudno o tym pisać, to po prostu trzeba przeczytać. Świetny lek na to, by odciąć się od codziennych porcji informacji serwowanych w mediach.

Old Surehand

Karol May, Old Surehand

Akurat tej powieści nie mam na półce, ale pamiętam ją bardzo dobrze. To kolejny tom niemalże niezliczonych opowieści o przygodach Winnetou i Old Shatterhanda. Co prawda w tej książce pojawiają się również inni bohaterowie, ale nie są oni tacy ważni. Z wyjątkiem postaci tytułowej być może. Ważniejsze jest jednak to, co dzieje się na kilkuset stronach tej zajmującej książki. A dzieje się naprawdę wiele. Jak zwykle obok przygód słynnej na całym świecie pary przyjaciół, autor przemyca sporo w tle, głównie mówiąc o wyzyskiwaniu czerwonoskórych przez białych, chciwości, nadużywaniu alkoholu i tym podobnych.

Skarb w Srebrnym Jeziorze

Karol May, Skarb w Srebrnym JeziorzeTę książkę mam w swoich zbiorach, dostałem w prezencie od kolegi na któreś tam klasowe Mikołajki, bodajże w 5 klasie. Do tej pory wspominam ją świetnie, głównie z uwagi na to, że była to naprawdę dobra literatura, nawet mimo niezbyt lotnego niekiedy języka. Albo tak mi się przynajmniej wydawało… Sęk w tym, że moje młode zmysły poraziły po raz kolejny chciwe i złe postaci białych, którzy próbują okraść rdzennych mieszkańców amerykańskiej ziemi. Ogrom zła i nieprawości po prostu mnie sparaliżował, umysł wchodzącego w nastoletnie życie jest dość podatny na tego typu sprawy. No i lektura tej książki sprawiła, że zająłem się poważniejszymi książkami o Indianach, a także wstąpiłem do harcerstwa by mieszkać całe lato w lesie. Do dziś z powodu Indian rzucam lepiej siekierką niż nożem.

Upiór z Llano Estacado

Upiór z Llano EstacadoTa książka zafascynowała mnie okładką, którą właśnie tutaj widać. Zamaskowany facet przyciągał wzrok i nadal lubię patrzeć na tę książkę, choć dawno jej nie czytałem. W każdym bądź razie zawartość jest równie dobra, nie zawodzi rozbudzonych w księgarni nadziei. Jest tu zło, dużo zła, ale oczywiście nie jest ono w stanie zatryumfować. Sprawiedliwość w końcu zwycięży, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Dodatkową atrakcją jest pustynia, bezlitośnie okrutna dla wszystkich, także i dla tych prawych i sprawiedliwych. Tę książkę czytałem chyba najwięcej razy, tym bardziej że jest najcieńszą spośród wszystkich wymienionych, więc łatwo ją było schować pod szkolną ławką w trakcie kolejnych katuszy nudy na lekcjach biologii.

Przez pustynię

Karol May, Przez pustynięKiedy zobaczyłem tę książkę w księgarni świat mi się nieco skomplikował. Karol May i jacyś Beduini? Stary dobry Old Shatterhand na pustyni? Musiałem ją kupić, by przekonać się na własne oczy. No i  sprawdziłem. Muszę przyznać, że teraz, z perspektywy ponad dwóch dekad, książka podoba mi się nadal, może nawet bardziej. Tamto dawne wrażenie wynikało przede wszystkim z rozczarowania brakiem obecności ulubionych postaci. Na szczęście była jednak pustynia, która od zawsze fascynuje ludzi swoją grozą, ja mam do niej słabość przez Sienkiewicza. Fabuła jak zawsze nie jest taka ważna, liczy się przede wszystkim dobra zabawa i element podróżniczej przygody, z wygodnego fotela we własnym pokoju. No i to tam właśnie poznałem kilka arabskich słów, niektóre nawet pamiętam do dziś.

8 myśli w temacie “5 moich powieści Karola Maya

  1. Ja też wychowałem się na książkach Maya o Dzikim Zachodzie (jestem przed trzydziestką jak coś). Choć muszę przyznać, że bardziej niż Old Shatterhand podobały mi się różne postacie drugoplanowe, taki Old Death czy Old Wabble na przykład. Po latach wydaje mi się, że najciekawszą fabułę miał „Old Surehand”, choć nieco kuriozalny był środkowy tom, w całości niemal składający się z anegdot opowiadanych w knajpie. Choć trzeba przyznać, że anegdot świetnych. „Upiór z Llano Estacado” też super książka, Bloody Fox. Pościg za Morganami ojcem i synem z trzeciego tomu „Winnetou” to też jeden z moich ulubionych wątków, od niego zacząłem zresztą samodzielne czytanie, bo wcześniejsze tomy na głos czytał mi dziadek, ale w końcu się zmęczył. Jeśli chodzi o „Skarb w Srebrnym Jeziorze”, to gdy czytałem go po latach uderzyła mnie postać transwestyty 😉 kto by pomyślał, że May był tak postępowy…

  2. Chciałam w lato zrobić sobie taki westernowy rereading, ale zabrakło czas. choć zaczelam swoją przygodę z Dzikim Zachodem od Maya to jednak najbardziej ukochałam sobie powieści Wernicka 🙂

  3. Na moje dzieciństwo też miały duży wpływ książki Maya, a już najbardziej wspaniały Winnetou, pamiętam, że strasznie przeżywałam jego książkową śmierć.

Dodaj komentarz