Dariusz Domagalski Delikatne uderzenie pioruna

Popularność tematu wojen polsko – krzyżackich zdaje się w polskiej literaturze nie słabnąć. Niedawno obchodzona rocznica pięćsetlecia bitwy grunwaldzkiej skłoniła kolejnych twórców do sięgnięcia po ten temat. Dariusz Domagalski Delikatne uderzenie pioruna

Książka Domagalskiego traktuje warstwę historyczną z nabożnym wręcz szacunkiem. Jako potwierdzenie służą przypisy istniejące w powieści i, co jeszcze bardziej chyba niezwykłe, bibliografia książek naukowych, z których autor korzystał podczas tworzenia własnej opowieści. Z całym szacunkiem dla ogromu pracy autorskiej, cały pomysł takiej próby zainteresowania historią własnych czytelników uważam za chybiony. Przecież ci, którzy po sięgną po książkę z rycerzem zakonu na okładce, historię lubią na tyle, by samodzielnie poszukiwać źródeł.

Jest wiosna roku 1409, Wielka Wojna jeszcze nie została oficjalnie ogłoszona. Na razie Królestwo Polskie oficjalnie nie wspiera powstania przeciw Zakonowi na Żmudzi. Król polski, Jagiełło, zdecydował jedynie o wysłaniu statków ze zbożem dla powstańców. Dopilnować całej misji ma tajny wysłannik króla, Dagobert z Saint – Amand. Szybko okazuje się, że Krzyżacy już udaremnili transport, przechwytując polskie statki. Jednocześnie wzmogli ataki na powstańców, nie oszczędzając przy tym zwykłej ludności, niezaangażowanej w konflikt. Dagobert, jako prawy rycerz i chrześcijanin, nie może spokojnie patrzeć na rzezie kobiet i dzieci. Bez namysłu staje w ich obronie, atakując w pojedynkę oddział zakonników. Od niechybnej śmierci ratuje go cudem spotkany rycerz, którym okazuje się dawny znajomy Dagoberta. W trakcie ich wspólnej wędrówki spędzą długie wieczory na poważnych rozmowach, dzięki którym czytelnik pozna prawdę o otaczającym nas świecie.

Światem rządzą bowiem siły, opisane przez żydowskich mistyków w Kabale, dawnym systemie wyjaśniającym świat. Istnieje dziesięć różnych emanacji mocy – Sefir, o różnym zabarwieniu dobra i zła, a sojusze między nimi nie są raz na zawsze ustalone. W tym świecie ludzie mają do odegrania role napisane przez Sefiry przy niewielkim własnym udziale.

Przyznam, że pomysł autora wydał mi się zajmujący. Niestety, sam pomysł do napisania dobrej książki po prostu nie wystarczy. Potrzeba jeszcze odrobiny talentu i przynajmniej poprawnego warsztatu. Domagalski po prostu nudzi przydługimi opisami, a jego bohaterowie momentami mówią jak drewniane kukły, które udają średniowiecznych rycerzy. W dodatku czasem autor zapomina o stylizacji, co pokazuje brak pomysłu na całość.

Szkoda, naprawdę szkoda zmarnowania takiego potencjału zawartego w pomyśle. Jedynie trzeba mieć nadzieję, że kolejne części zapowiadanej trylogii rozwiną się fabularnie, a autor okrzepnie warsztatowo po debiucie. Na razie trójka minus.

 

 

Dodaj komentarz